ZalogaG.pl :: Magazyn popkulturalny. M.in. gry komputerowe, muzyka, film i książka.


 r e k l a m a


Film

- Tytułem wstępu...

W kinach
- 1 X 2004 - Premiery kinowe
- 10.09.2004 w kinach
- 17.09.04 premiery kinowe
- 24 IX 2004 - Premiery kinowe

Newsy
- 20. WMFF: HREBEJK NA OTWARCIE
- XX Warszawski Międzynarodowy Festiwal Filmowy

Recenzje
- Football Factory
- Hellboy
- Ja, robot
- Kroniki Riddicka
- Mój Nikifor
- Old Boy

Artykuły
- Isaac Asimov - sylwetka
- Zdarta klisza: Deja vu




| Maciej "Troubleman" Bauer

Kroniki Riddicka (recenzja)


Oglądaliście pomysłowy, mroczny „Pitch Black”. Jeśli tak, to znacie Riddicka - umięśnionego, łysego osobnika posiadającego zdolność widzenia w ciemności. Wtedy wypruwał flaki strasznym potworom na jednej z galaktycznych planet. Tym razem powraca w „Kronikach Riddicka” jako bohater całej galaktyki.

 

Prościutka fabuła tylko z początku wydaje się być rozbudowana. Ostatnie lata Riddick (Vin Diesel) spędził na krańcach galaktyki, unikając najemników skłonnych zainkasować nagrodę za jego głowę. Nasz ścigany trafia na planetę Helion, zamieszkałą przez wielokulturowe społeczeństwo, nękane przez Lorda Marshala (Colm Feore; niby taki Lord Vader z „Gwiezdnych wojen”). Ten despota z pomocą swojej armii wojowników zwanych Necromongerami planuje ujarzmić biednych ludzi. Zesłany do podziemnego więzienia, Riddick po trupach toruje sobie wyjście na powierzchnię. I trafia gdzie? Na statek Necromongerów by stoczyć ostatnią bitwę z Lordem Marshalem, oczywiście wygrać i zająć jego miejsce na tronie. Brawo, fanfary, koniec filmu, a my śpimy już od dobrej godziny.

 

Jako że „Kroniki Riddicka” to film science-fiction, warto przyjrzeć się światowi, w którym żyją filmowe postaci. Jest to galaktyka, w której można się poruszać bez problemu kosmicznymi statkami. Miejsce akcji ograniczone jest do kilku planet. Lądujemy na jednej z nich i co widzimy? Miasteczko, budynki w stylu starożytnej architektury, piaskowa pustynia. Skądś to znamy. Idziemy dalej, mieszkańcy ubrani w luźne, zwisające szaty, żołnierze z metalowymi hełmami na głowach i czerwonymi chustami pod brodą. Trochę pachnie to średniowieczem. Poczekajmy jednak na najazd Necromongerów – złe hordy w żelaznych, ciężkich zbrojach od stóp do głów, zalewają ulice. Niektórzy z nich używają nowoczesnych karabinów, inni z kolei władają długimi toporami. Pojawia się też wielka różdżka powodująca ogromny, świetlisty, plazmowy wybuch. W powietrzu za to latają pojazdy. Pierwsze wyrażenie, które przychodzi mi do głowy – kicz. Pierwsze skojarzenie filmowe to nieudana ekranizacja „Diuny”, za którą zabrał się David Lynch.

 

Kroniki Riddicka

 

W przeciwieństwie jednak do obrazu Lyncha, w „Kronikach Riddicka” rządzi szybka akcja. Bijatyka, zmiana miejsca, kolejne mordobicie, żarcik głównego bohatera na temat tego, jaki to on nie jest twardy i jak łatwo było załatwić przeciwników, zmiana miejsca itd. itd.... Aż do ostatniego starcia, które jest nudne jak flaki z olejem.

 

Aktorzy, aktorzy...jacy aktorzy? Vin Diesel? Nie no, on tylko pręży muskuły i z kamiennym wyrazem twarzy wygłasza niskim, jednostajnym tonem kolejne zdania. To może jakieś czarne charaktery: Colm Feore, Karl Urban jako Vaako? Nic z tego, oklepane, jednowymiarowe, straszne...a raczej strasznie śmieszne. No to chociaż role kobiece: Thandie Newton (Dame Vaako) zajęta jest tylko pokazywaniem wdzięków swojej urody, no i Judi Dench (Aeron) – dlaczego zgodziłaś się zagrać w tym filmie?

 

Podniosła muzyka Graeme’a Revella próbuje nas przekonać, że oglądamy coś wzniosłego, szczególnego, wielki epos o losie świata. Niestety w zestawieniu z tym, co widać na ekranie wypada komicznie, stając w równym rzędzie z pozostałymi składowymi tej produkcji.

 

Kroniki Riddicka

 

Reżyser David Twohy wyraźnie zawiódł. Po „Pitch Black” - interesującym, klimatycznym, ale w porównaniu do „Kronik Riddicka” mniejszym projekcie, nie poradził sobie ani z wykreowaniem tętniącego własnym życiem fantastycznego świata, ani z poprowadzeniem w ciekawy sposób akcji. Jakościowo dwa jego filmy różnią się diametralnie, jedyną wspólną cechą jest postać Riddicka. O ile w pierwszym z nich skromna scenografia i kostiumy mogły stać się zaletą, o tyle w drugim wywołują tylko uśmiech (lub krzywy grymas) na twarzy widza. Oprócz tego gęsta atmosfera z „Pitch Black” w żaden sposób nie została przeniesiona na „Kroniki Riddicka”.

 

Kroniki Riddicka

 

Nie wróżę temu filmowi wysokiej frekwencji. Nie będzie długo wyświetlany na kinowych ekranach. Dlatego ja też nie zamierzam dłużej się nad nim wyżywać. Nie przypadnie on do gustu ani fanom science-fiction, ani miłośnikom przygody, ani nawet wielbicielom strzelanin, bijatyk i pościgów. Chyba długo przyjdzie nam czekać na dobry film z Vinem Dieselem w roli głównej. Przynajmniej dopóki nie przestanie grać bohatera kina akcji.

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Kroniki Riddicka


( The Chronicles Of Riddick )


Gatunek: Science-Fiction
Produkcja: USA 2004
Reżyseria: David Twohy
Scenariusz: David Twohy, Jim Wheat, Ken Wheat
Zdjęcia: Hugh Johnson
Muzyka:

Graeme Revell


Obsada: Vin Diesel, Judi Dench, Thandy Newton, Karl Urban, Alexa Davalos, Colm Feore






Załoga G poleca!


 Świeże bułeczki
Świeże bułeczki
Zgodnie z zapowiedzią - wracamy do tytułu "Świeże bułeczki", zamiast "Świeże giereczki". Myślę, że oddaje on lepiej sedno ...
Nawigator Mapa Polski
Nawigator Mapa Polski
Już nie musisz rozwijać przed sobą ogromnej papierowej mapy Polski i żmudnie wyznaczać trasę swojego przejazdu. Teraz wystarczy ...
Wywiad z twórcą Earth 2160
Wywiad z twórcą Earth 2160
Earth 2160 - polska gra, która ma szansę stać się światowym hiciorem. Chcecie się dowiedzieć czegoś o niej ...

Załoga G działa na serwerze firmy PRX.
» dowiedz się więcej o firmie PRX.pl
2004 © Copyright ZalogaG.pl. All rights reserved.
Prenumerata  |  Redakcja ZG  |  Reklama  |  Rekrutacja