 |
 |
Zgodnie z zapowiedzią - wracamy do tytułu "Świeże bułeczki", zamiast "Świeże giereczki". Myślę, że oddaje on lepiej sedno sprawy - za kilka godzin ma być gotowy numer a ja właśnie siadam, i zaczynam pisać... :-) |
 |
Army Men: Sarge's War
Army Men to seria gier z małymi, plastikowymi i okropnie zielonymi żołnierzykami w roli głównej. Właściwie od początku dziwił mnie ten pomysł. Skoro ktoś robi grę o żołnierzach, to co jest fajniejszego w plastikowych żołnierzykach niż w prawdziwych (wirtualnych) ludziach? Po zagraniu w Sarge's War już wiem...
Po pierwsze - mniej pracy dla grafika - w końcu plastikowe figurki nie mają wyrazów twarzy, nie muszą być ładnie wymodelowane. Po drugie - mniej pracy dla animatora - żołnierzyki mogą się ruszać jak kloce drewna. Po trzecie - mniej pracy dla programisty - mniej polygonów i jednolita zielona tekstura na postaciach oznaczają łatwą optymalizację. Po czwarte - mniej pracy dla dźwiękowca - kto to widział, żeby żołnierzyki wydawały realistyczne dźwięki?

Ach, jakie wspaniałe tekstury... |
Pozostała część zespołu - ludzie od fabuły, scenariusza, sterowania i pracy kamery - wzięli sobie do serca zasadę równości i postanowili nie przepracowywać się bardziej niż w/w trzon developerów. Sterowanie jest do bani, fabuła jest nijaka, do tego nasz żołnierzyk biega sobie pośród wrogów, którzy sadzą w niego seriami i nic mu z tego powodu się nie dzieje.

Run, Forest, run! |
W efekcie powstała gra zadowalająca wszystkich. Developerzy się nie napracowali tworząc grę, a gracze się nie napracują w nią grając - ponieważ nie sądzę by ktokolwiek chciał grać w to "coś". Nie warto brać nawet za darmo.

Chyba podejdę bliżej, bo nie trafię. |
kill.switch
Z grą, której tytuł pisze się małymi literami - musi być coś nie tak...
Kill.switch to gra, w której wcielamy się w postać komandosa do zadań specjalnych rzuconego do ogarniętego wojną domową państewka na Bliskim Wschodzie (skąd my to znamy). Biegamy więc sobie z kamerą za plecami i pakujemy kilogramy ołowiu w złych niedobrych Arabów. W międzyczasie, dla niepoznaki, możemy się gdzieś na chwilę ukryć i strzelać zza osłony - co jest bardzo fajnie rozwiązane. Strzelamy więc zza winkla (narożnika), wychylając się na bok i do góry, a nawet zupełnie "na pałę" waląc serią bez patrzenia na cel.

Ostrzał "na pałę". |
Graficznie gra wygląda przyzwoicie, chociaż nie powala. Animacja głównego bohatera jest w porządku, pozostałych postaci już trochę gorzej. Nie do końca podoba mi się też scenografia - szarobure ulice arabskiego miasta i puste, zupełnie martwe pomieszczenia.
Na uwagę zasługuje natomiast AI przeciwników - chowają się oni za przeszkodami terenowymi, pomagają sobie nawzajem, skaczą i strzelają zza zasłony. Czasami naprawdę niełatwo jest dorwać jednego z drugim. Z drugiej strony wykazują się zadziwiającą głupotą gdy podchodzi się do nich bliżej - zaczynają biegać wokół zamiast wpakować serię prosto w bohatera. Zdarza się, że można wbiec pomiędzy grupę przeciwników i przyłożyć wszystkim kolbą od karabinu kładąc całą grupę pokotem bez oddania jednego strzału...
Jako, że gra jest konwersją z konsoli - oczywiście o zapisywaniu w dowolnym momencie możemy zapomnieć. Z góry założone save-pointy są od siebie dosyć odległe, co czasami prowadzi do niemałej frustracji (przechodzenie tego samego miejsca po raz n-ty) i bynajmniej nie wpływa pozytywnie na grywalność.
Podsumowując - niezła, efektowna strzelanka, jednak głównie dla fanów gier konsolowych. Na PC'ta wolę jednak taktyczne gry a'la Ghost Recon czy Operation Flashpoint a w ostateczności nawet Call of Duty.

Dzień dobry, Pierwszy Urząd Skarbowy. |

Ha! Wiedziałem, że coś ukrywacie towarzyszu! |
|  |
Transport Giant
Bardzo lubię gry ekonomiczne - dają mrowie opcji i możliwości, są rozbudowane, a im gra bardziej rozbudowana, tym więcej satysfakcji daje. Tak... ale takie gry ekonomiczne muszą mieć jeden element bardzo dobrze przygotowany...
TUTAJ NIE MA HELPA!!! Nie wiem co to był za przebłysk "geniuszu", ale twórcy nie umieścili w Transport Giant nawet niewielkiego helpa. Czasami, najeżdżając na ikonkę, pojawia się nam jakaś lakonicza informacja, ale mało pomocna. I tak: sami domyślamy się co służy do czego, sami domyślamy się jak ustanowić trasę przewozu (!) i później już się za nic nie domyślimy dlaczego coś nam nie działa. Brawa dla twórców. O tutorialu też oczywiście nie pomyśleli, co by nie było nam za łatwo.

Konfigurowanie trasy przewozu. |
Kampania w Transport Giant to ciąg misji i zadań do zrealizowania. Zróżnicowanych i przemyślanych zadań, dających sporo satysfakcji oraz możliwości. Z biegiem czasu pojawiają się nowe środki transportu, nowe produkty do przewożenia - generalnie robi się coraz ciekawej, a my stajemy się coraz bogatsi...
Mimo iż dawno temu przeszłam całą poprzedniczkę Transport Gianta - Industry Gianta 2, w TG utknęłam dość szybko. Na jednej z pierwszych misji (tej o gorączce złota) za nic w świecie nie mogłam zbudować lini kolejowej poza tą, która była na starcie. Nie i koniec. Zastanawiam się, jak miałam osiągnąć przychód $100.000.000 za pomocą wozów ciągniętych przez konie... Mój rekord to $25.000.000.

Bardzo jednolite miasteczko. |
Dodatkowo okazało się, iż gra jest pamięcio-kumulacyjnie-żerna. Po około dwóch godzinach grania system zaczął mi płakać, że brakuje mu pamięci wirtualnej (mam 384MB) i to wcale nie z powodu wypasionej grafiki gry, która jest stosunkowo prosta (i szczerze mówiąc to dobrze).
Grę można polecić tym, którzy lubią symulacje ekonomiczne, a gra bez helpa to dla nich nie problem. Oni będą mieli niezłą zabawę. Inni rozwalą klawiaturę lub monitor.
Magdalena "Sasannka" Jedlińska
sasannka@xpect.pl
Room Zoom
Tę grę wybrałem jako ostatnią do dzisiejszego numeru, ponieważ jest zdecydowanie największym rodzynkiem. Generalnie nie trawię gier samochodowych - żaden Colin ani Driver mnie nie kręci, nie mówiąc o innych Formułach 1 itp. Z natury nie przepadam za jazdą samochodem i nie bawią mnie te wszystkie ochy i achy na nowym modelem marki XXX czy n-cylindrowym silnikiem z systemem ABC.
Odpaliłem Room Zooma z takim właśnie nastawieniem - spojrzeć i wyłączyć. A jednak... przykuł mnie na wiele godzin, spowodował obsuwę w wydaniu tego numeru oraz systemie witryny [no to już wszystko rozumiem...- przyp. rednacza] i o mało nie doprowadził do rozwodu! Taka mała gierka, a cieszy... Ale wszystko po kolei.

W lewo pod książką, prosto między klockami... |
Room Zoom to wyścigi małych samochodzików (takich matchboxów) po torach w takich dziwnych miejscach jak pokój dziecięcy, kuchnia, łazienka, laboratorium (chyba jakiegoś szaleńca), itp. Zasuwamy sobie swoją miniaturką pomiędzy pudełkami, obijamy się o gąbkę kąpielową, żelazko czy wpadamy do zlewu (jeśli nie wyrobimy na zakręcie). Otoczenie jest szalenie interaktywne - wszędzie walają się jakieś pudełka, klucze francuskie, kulki, jabłka i inne przedmioty mogące znaleźć się w zagraconym mieszkaniu. Jadąc zderzamy się z nimi, powodując ich przesuwanie, podskakiwanie czy spadanie na przeciwników. W grze nie ma absolutnie żadnego modelu zniszczeń, więc rezultatem kolizji jest wyłącznie utrata prędkości i ew. wypadnięcie z toru. Czasami jednak opłaca się spowodować kolizję, aby np. w ten wredny sposób wepchnąć przeciwnika do miski z wodą.
Przeciwnicy w RZ także nie pozostają dłużni, tym bardziej, że do ich i naszej dyspozycji oddano także kilka ciekawych zabawek, jak np. kule ognia wystrzeliwane z samochodu, promienie zamrażąjące, rakiety niszczące elementy otoczenia. Szkoda, że gama tych uprzykrzaczy życia jest dosyć uboga.

Małe samochodziki siejące zniszczenie. |
Niestety uboga jest także liczba tras - jest ich w sumie 12, w trzech zestawach. W ciągu niecałych dwóch dni taki laik jak ja przeszedł wszystkie trasy, co niezbyt dobrze świadczy o grze. Fakt, że można jeszcze poziom trudności zwiększyć do Hard (grałem w trybie Normal), ale powoduje to tylko tyle, że na jednym torze trzeba ścigać się trochę dłużej, ponieważ przeciwnicy są sprytniejsi (i szybsi).
Niemniej gra dostarczyła mi świetnej rozrywki na cały weekend i polecam ją wszystkim. Pobawią się przy niej tak maniacy samochodowi jak i zupełni dyletanci, tak 10-cio jak i 30-sto latkowe. ¤
|