|
|
My, pecetowcy, to poszkodowana kasta. Naszą platformę omija bowiem cała masa wartościowych i niesamowicie rajcownych zręcznościówek, którymi bezczelnie zasypywane są Next-Geny. I właśnie to przyprawia mnie o spazmy zazdrości - największe perły gatunku takie jak Ratchet & Clank, Ninja Gaiden, Devil May Cry, Onimusha czy Viewtiful Joe po prostu przechodzą nam koło nosa. Dobrze, że chociaż konwersję "I-Ninja" zrobili, bo bym posiekał na plasterki! |
|
ŚWIAT DUŻYCH GŁÓWEK
"I-Ninja", jeden z najświeższych produktów wyrzeźbionych w studiu Namco, to brzmi dumnie. W dodatku tytuł jest tak skonstruowany, że od razu nasuwa skojarzenia z ninjitsu i tymi wszystkimi tajemniczymi facetami biegającymi w piżamach, co oczywiście wymownie świadczy o charakterze gry. Mamy tu więc i zamaskowanego faceta w piżamie, i w dodatku biegamy nim jak szaleni wszędzie gdzie się da (a nawet wszędzie tam gdzie pozornie się nie da). Jedyna różnica między nim, a statystycznym wojownikiem ninja jest taka, że bohater "I-Ninja" oraz cała reszta występujących tu postaci mają głowy wielkości mocno dojrzałych arbuzów.
Niepotrzebnie przerwałeś mi robienie siku!!! Grr... |
Ułomność ów, nazwana ot po prostu super deformed, wywodzi się z japońskich mang oraz anime i skutecznie podnosi walory humorystyczne programu. Zresztą, wiele rzeczy, które widzimy na ekranie dobitnie potwierdza komiksowo-kreskówkowe konotacje gry - księżyc na tle zamglonego pastelowego nieba czy brylaste, wycieniowane jakby za pomocą rapitografu skały, niewątpliwie poczynione zostały ręką człowieka będącego z rysowaniem komiksów za pan brat. I fajnie, bo któż nie lubi oglądać ładnej komiksowej grafiki?
JA, NINJA
Wydziwiona historia, wokół której osnuta została oś fabularna "I-Ninja" jest również jakby wyjęta z obrazkowych opowiastek. Oto zły i występny cesarz O-Dor wspierany przez armię niegodziwych wojowników z klanu Ranx najeżdża Krainę, gdzie u wielkiego Sensei terminuje sobie nasz wielkogłowy Ninja. Szubrawcy wytłukli prawie wszystkich mistrzów sztuk walki i żeby zadośćuczynić manii wielkości O-Dora, biorą pod klucz także podstarzałego Sensei. I tu do akcji wkracza jego bezimienny uczeń, by, jak tradycja ninja każe, odbić swojego mentora z rąk niegodziwców. A że przy tym niechcący skraca go o głowę, to jedynie drobny szczegół, który w karierze prawdziwego wojownika znaczy tyle co nic (przecież nawet dzieci w przedszkolu wiedzą, że najlepszym mentorem dla ninja jest duch jego własnego mistrza i tak będzie również w tym przypadku).
Nawet John Wayne wpadłby w kompleksy... |
Tak więc nasz DZIELNY WOJOWNIK, motywowany chęcią zostania PRAWDZIWYM DZIELNYM WOJOWNIKIEM, rozpoczyna misję uwolnienia krainy spod władzy O-Dora i przebiegłych Ranx. Przewodzić mu będzie duch Sensei, który, jak na ducha ninja przystało, zawsze ma w rękawie setki dobrych rad. A przyświecać mu będzie pastelowe słoneczko, które ślicznie uśmiecha się nad Krainą... I jak tu nie ściąć jeszcze paru głów?
SKOCZNY MAŁY WOJOWNIK
Chociaż flagową postacią w grze jest ninja, nie mają tu czego szukać zwolennicy stealth kills, seppuku, duszenia garotą i znikania we mgle, bo "I-Ninja" to najczystsza w swej postaci platformówka i rzeźnikom już w tym miejscu mówimy "pa, pa". Jak więc na platformówkę przystało, bohater musi wykazać się całą gamą maksymalnie zręcznościowych umiejętności - skakania (a raczej robienia salt, bo skakać to sobie może jakiś tam zwykły hydraulik) po platformach, huśtania się na łańcuchu nad przepaściami, biegania po ścianach (a co, tylko jakaś tam anorektyczna Trinity to potrafi?), szybowania za pomocą rozkręconego w powietrzu miecza (nie każdy ma od razu tak bujną czuprynę jak śmigłowłosy Rayman), robienia grindu (ślizgu) na rurach (Tony, kurde, ty mięczaku...), przyklejania się do wielkiej kuli i przetaczania się po poziomach (na kręgielniach znowu godziny szczytu... ;), szybowania na rakietach (Baby-Jagi opatentowały miotły...), odbijania się od ścian (Perski Książę ma nóżkę w gipsie i wziął zwolnienie), biegania z ponaddźwiękową szybkością (Sonic złapałby zadyszkę...), siekania mieczem na lewo i prawo, rzucania gwiazdkami i strzałkami ninja, a także masą innych mniej lub bardziej dziwacznych czynności. Kurde, no, trochę tego wszystkiego jest, więc zamykam japę i nie zdradzę paru niespodzianek (są mechy i łodzie podwodne!). Aha, nie wspomniałem, że nasz Ninja to typowy "twarzowiec", który dzikimi i antynormalnymi grymasami twarzy nadrabia braki inteligencji - miny, które strzela podczas swych akcji to czysta padaka (kojarzycie pewnego Dżidżiego Koszykarza? Nie? No to jazda do domciu odrobić lekcje z klasyki anime!). Ogólnie to jest tak jakoś śmiesznie i z jajem przez całą grę, ale w końcu mamy XXI wiek i ponury ninja w wykonaniu Sho Kosugiego już dawno przestał społeczeństwo bawić.
| |
KU CHWALE SENSEI
Apropos tego siekania mieczem (ulepsza się wraz z ilością pokonanych przeciwników), o którym napomknąłem, to Ninja zna kilka kombosików, ślizgów i jedną obrotówę, pod którymi gubią łepetyny wszystkie zadziory (a jest tu ich trochę - szeregowi Ranx, rakietowi Ranx, saperzy Ranx, mechaniczne psy i smoko-wilki, jakieś zmutowane insekty, Sentinele i cała masa innych). Powaga - wrogowie tracą tu makówki, a nawet mogą być przepoławiani jak bambusowe pnie w starych filmach o samurajach. Na szczęście zamiast krwi wylewa się z nich jakaś zielonkawa maź, więc wysyłanie do psychologa pociech grających w "I-Ninja" to mało inteligentna zagrywka. Tłukąc niegodziwców bohater ładuje akumulatorki dla czterech umiejętności specjalnych, które nabywa wraz z wykończeniem każdego kolejnego bossa, a są nimi: Ninja Berserk (szał ninja, który chwilowo zwiększa siłę bohatera), Ninja Revive (samoregeneracja), Ninja Shuriken (bohater wskakuje na gigantyczną gwiazdkę ninja i tnie nią wszystkich wokoło) oraz tytułowe I-Ninja (skrót od Iron Ninja - bohater staje się niepokonany i niesamowicie potężny). A żeby było jeszcze bardziej kung-fu/karate/disco polo, przechodząc poziomy Ninja zdobywa kolejne mistrzowskie stopnie, które, po zebraniu odpowiedniej ich ilości, upgrade'ują (czyt. zmieniają kolorek) jego mistrzowski pas i otwierają dostęp do kolejnych krain (wszystkich jest pięć, a każda to jeden poziom startowy i kilka przyległych do niego etapów).
Silne wiatry dalekowschodnie zaszkodziły trochę infrastrukturze autostrad... |
Ogólnie nie sposób tu się nudzić, a takie atrakcje jak wyścig z odpalonym lontem, przetaczanie stopami beczki z prochem przez cały etap, podniebne starcia z przeciwnikami w Manga-Space w stylu tych z "Dragon Ball", gdy w powietrze wyskakuje dwóch rywali, a spada już tylko jeden żywy, pojedynek bokserski z jednym z bossów (widok FPP!) czy bieganie po platformach ustawionych pod różnym kątem do podłoża, gdzie tylko wyrzucanie łańcucha na zakrętach ratuje przed spadnięciem z toru, to sama esencja szalonej rozgrywki w "I-Ninja".
FIGHT THE NUDA & WYROBNICTWO
Po to, by jak najdalej odpędzić od grającego opary znużenia, ukończenie danego etapu w "I-Ninja", nie zamyka do niego drogi powrotnej - wprost przeciwnie, po uzyskaniu wyższego pasa powrót do znanych już etapów staje się jak najbardziej możliwy. Ba, nie tylko możliwy, lecz i mile widziany, gdyż aby zdobyć kolejne stopnie ninja nie wystarczy już przechodzenie nowych leveli, trzeba też powtórnie odwiedzać stare (czekają tu nowe wyzwania typu - zabij wszystkich na danym etapie albo przejdź go na czas) lub ewentualnie skorzystać z propozycji różnych znajomków, którzy za niewielką opłatą poddadzą Ninję szybkościowo-zręcznościowym testom.
Ulubiony sport każdego ninja: hokej na marmurowej posadzce i ze świetlistym krążkiem... |
Technikalia "I-Ninja" to również wysoce sprawna robótka. Pełen trójwymiar, komiksowo-humorystyczny wystrój (łatwo za nim ukryć niedoróbki silnika, więc pewnie dlatego większa część platformówek rozgrywa się w kreskówkowych uniwersach), duża interakcja z otoczeniem, masa różnych, często bardzo zabawnych dźwięków (wrzaski naszego Ninja przy mocniejszym nagłośnieniu prawie wybijają zęby), a jedynym większym uchybieniem, którego zdołałem się dopatrzyć, jest zwalnianie szybkości gry, gdy na ekranie pojawia się zbyt wiele ruchomych obiektów. Nawet kamera stara się posłusznie podążać za wątłymi pleckami naszego bohatera i rzadko kiedy wprowadza do zabawy niepotrzebny zamęt. Widać, że Namco dba o wyrobioną w takim pocie czoła markę i wydanego pod swoim szyldem "I-Ninja" również absolutnie nie muszą się wstydzić - to świetna platformówka z zabawnym bohaterem, która bez trudu wypełni lukę po doskonałym "Rayman 2", czyli niedoścignionym wzorze w kategorii "humorystyczna gra platformowa dla ludzi w każdym wieku". Kupcie albo Ninja zrobi z Was sushi!
Ocena: 8.5/10
Wymagania: Pentium III 800 MHz, 64 MB RAM, karta grafiki 3D 32 MB, karta dźwiękowa kompatybilna z DirectX 9.0
Testowaliśmy na: Pentium IV 1.6 MHz, 512 MB RAM, GeForce FX 5700 256 MB |
|