|
|
Ahoj szczurze lądowy! Więc chcesz zostać postrachem siedmiu mórz? Ty?! Taki chłystek? A co potrafisz? Wiesz co to znaczy czuć proch strzelniczy w nozdrzach? Wiesz jakie to uczucie skakać ze statku na statek, oddalony o kilkanaście stóp? Wiesz co to znaczy ścierać się z takimi samymi jak ty szumowinami, na pokładzie galeonu, który płonie Ci pod nogami? Nie znasz tych uczuć? Cóż, najwyższy czas je poznać… |
|
Starzy wyjadacze zapewne pamiętają wieki temu wydaną grę, o dokładnie tym samym tytule, co recenzowana tutaj produkcja. Wcielaliśmy się w niej w młodego kapitana statku, który przemierzając morza, plądrując inne okręty, napadając na miasta i zdobywając skarby, przechodził drogę od nieznanego nikomu rzezimieszka do korsarza pełną gębą. W remake’u jest bardzo podobnie…
Piracka wyprawa. |
Na pirackim szlaku...
Na początku gry dowiadujemy się dlaczego w ogóle jesteśmy zmuszeni zejść z drogi prawa i wieść żywot pirata. Otóż kiedy byliśmy dzieckiem, nasza rodzina została napadnięta przez złego markiza Montalbana, który w czasie spokojnej kolacji najechał nasze domostwo i porwał wszystkich członków familii. Nam, jako jedynym, udaje się zbiec i zniknąć, by po dziesięciu latach wyjść z ukrycia i zaciągnąć się na przypadkowy statek. Po pewnym czasie w wyniku buntu załogi przejmujemy owy okręt, zostając tym samym wybranymi na kapitana. W tym momencie rozpoczyna się nasze zadanie: uwolnienie rodziny i zemsta na markizie.
Scena batalistyczna. |
Przed rozpoczęciem rozgrywki wybieramy imię dla naszego korsarza, poziom trudności gry – na początku warto grać na niskim, żeby nabrać wprawy w sterowaniu i zasadach – oraz atrybut będący naszym atutem. Możemy wybrać m.in. bycie dobrym w podrywaniu kobiet, dobre umiejętności bitewne, lepszą nawigację czy też leczenia załogi. Dokonamy również wyboru państwa, do którego floty chcemy się zaciągnąć (do dyspozycji mamy: Anglię, Danię, Hiszpanię i Francję), jednak szczerze mówiąc ma on najmniejszy wpływ na grę, bo w sumie determinuje tylko miejsce rozpoczęcia zabawy. Teraz możemy już wypłynąć w morze…
Zabawa w korsarza...
Jak wygląda sama rozgrywka? Otóż jak widzicie na screenach, świat jest przedstawiony w pełni w 3D, a my głównie poruszamy się naszym stateczkiem (ewentualnie całą flotą) po Karaibach i w okolicach Ameryki Środkowej. Możemy atakować każdy napotkany statek, niezależnie od tego, do jakiego państwa należy, jednak musimy być przygotowani, że w oczach danego narodu stracimy wizerunek – handel z daną nacją może być utrudniony, gubernatorzy w miastach nie będą chcieli z nami rozmawiać, a nawet możemy zostać złapani i aresztowani. Ma to jednak również swoje plusy, gdyż wszystkie królestwa są ze sobą w nieustannym konflikcie, więc kiedy będziemy topić okręty jednej strony, druga będzie nas za to wynagradzać. Istnieje też możliwość zaatakowania jakiegoś miasta i ograbienia go, a następnie oddania w ręce dowolnie wybranego przez nas królestwa. W chwili ataku na miasto gra na chwilę zamienia się w ministrategię turową. Wybieramy rozstawienie naszych jednostek pirackich i gra toczy się tak długo, aż wybijemy obrońców albo dojdziemy naszymi korsarzami do bramy miasta (Ew. jest możliwość, że wytłuką wszystkich twoich podkomendnych, wtedy z podkulonym ogonem musisz wrócić na statek).
En Garde! Touché! |
Kiedy atakujemy inny statek, najpierw następuje zbliżenie akcji i dochodzi do wzajemnego ostrzeliwania się z dział, a w momencie zbliżenia – do abordażu. Wygląda on tak, że stajemy do walki na broń białą z przeciwnym kapitanem. System walki jest bardzo dynamiczny, prosty i dający wiele satysfakcji. Ciekawi was zapewne jak wpływa zatem ilość członków załogi na taką walkę. Otóż, pod obrazem pola bitwy jest licznik ilości naszych marynarzy i podwładnych wroga. Zmniejszają się one systematycznie i walka trwa tak długo, aż albo my nie pokonamy wrogiego przywódcy, albo on nie pokona nas lub aż zostanie pobity ostatni marynarz z naszej lub przeciwnej strony. Sprawa jasna i łatwa do zrozumienia. Takie walki na miecze zdarzają się również w innych sytuacjach, przykładowo kiedy trzeba rozprawić się z zazdrosnym narzeczonym córki jakiegoś gubernatora, do której się aktualnie zalecamy lub kiedy dojdzie do konfliktu w tawernie. Z takich znaczących minigierek w Pirates! są jeszcze bale… i tańce z pięknymi kobietami. Dla mnie osobiście był to najtrudniejszy element gry. Oczywiście im wyższy poziom trudności tym ciężej idzie zwyciężenie w walce, podbicie miasta czy usatysfakcjonowanie swoim tańcem damy.
| |
Oh, that is so cliché. |
Dodatkowo, w chwilach relaksu możemy jeszcze zdobywać w tawernach mapy do ukrytych skarbów, zaginionych miast czy dowiadywać się kiedy i gdzie będzie przepływał statek wiozący jakiś znaczny ładunek złota. Ważna jest również konkurencja z innymi piratami. Trzeba dążyć do tego, by być jak najbogatszym z nich… albo eliminować konkurentów po kolei.
I\'m the dancing queen!! |
Ważna sprawą są również gadżety, które możemy zakupić w tawernie u panów z ciemnego kąta. Oprócz wyżej wspomnianych map skarbów posiadają oni także rożne specjalne przedmioty takie, jak na przykład buty do tańca, wyważone szable, specjalne pasy, jednostrzałowe pistolety, zbroje. Jest tego całkiem sporo. Pisząc te słowa przypomniałem sobie o jeszcze jednym bardzo istotnym aspekcie – otóż nasze okręty również mogą ulegać modyfikacjom, przez co mogą zabrać na pokład więcej ludzi, szybciej pływać czy mieć większą siłę ognia.
Generalnie rzecz biorąc, rozgrywka jest dość urozmaicona i wciągająca… jednak trzeba przyznać, że po jakimś czasie ekscytacja wynikająca z kolejnej walki czy odnalezionego skarbu znacznie maleje.
Jedno oko i drewniane ucho...
Grafika jest bardzo ładna, kolorowa, oddająca klimat karaibskich przygód. Nie podoba mi się jedynie przedstawienie akcji w czasie okupacji miasta oraz w momencie poszukiwania skarbów – wtedy trzeba powiedzieć, że gra wygląda brzydko.
Miasto... a w nim wszystko czego pirat potrzebuje... |
Czasami też się może zdarzyć, że zniknie jakaś tekstura, coś będzie migotać itp. ale ogólnie rzadko dochodzi do takich graficznych fajerwerków. Natomiast dźwięk… jest wprost cudowny. Muzyka jak nigdzie indziej oddaje cudowną atmosferę ciepłych mórz południowych, zabaw w tawernach czy walki dwóch okrętów. Czasem można się po prostu zatrzymać i tylko słuchać tego, co płynie z naszych głośników.
Argh! Gdzie moja papuga??
Podsumowując, Sid Meier’s Pirates! jest świetnie odgrzanym starym pomysłem. Generalnie ze względu na przepaść czasową jaka dzieli starą i nową wersję można wręcz powiedzieć, że nie jest to nawet odgrzany, lecz ugotowany na nowo produkt. To, co było dawniej, plus dodane nowe elementy, tworzą idealną grę na relaksacyjne wieczory przy komputerze. Chociaż z biegiem czasu – jak już przyznałem – tytuł traci urok… niektóre elementy zaczynają się dłużyć, a gdy wiatr wieje w przeciwną stronę, niż chcemy płynąć, można dostać białej gorączki…
A to moja postać :) |
Ale co tam! W końcu jesteśmy korsarzami i śmiejemy się złym wiatrom w twarz! Spluwamy niebezpieczeństwu prosto w oczy! Z pieśnią na ustach rzucamy się na naszych wrogów, by wydrzeć im to, czego najbardziej pragniemy – złota. Już wiesz co znaczy być piratem? To teraz możesz wskoczyć na tą szalupę i dopłynąć na wyspę, którą widzisz tam na horyzoncie. Jeśli ktoś Cię z niej zabierze możesz spróbować swojego szczęścia w korsarstwie, ale obyś nie musiał mi w drogę wchodzić…
|