ZalogaG.pl :: Magazyn popkulturalny. M.in. gry komputerowe, muzyka, film i książka.


 r e k l a m a


Gry komputerowe

- Wstępniak by Nataniel
- Coś się kończy, a coś zaczyna

Zapowiedzi
- Armies of Exigo
- Blood Rayne 2
- Deluxe Ski Jumping 3 - betatesty
- Dragon Empires
- Dungeon Lords
- Dungeon Siege 2
- Full Spectrum Warrior
- Mortyr 2
- Myst 4: Revelation
- Pariah
- Quake 4 - prezapowiedź

Recenzje
- Świeże bułeczki
- Colin McRae Rally 04
- Dead Man's Hand
- Doom 3
- Europa Universalis: Mroczne Wieki
- London Racer: World Challenge
- Manhunt
- Painkiller
- Polanie II
- Premier Manager 2003-2004
- Recenzje mini-gierek
- Soldiers: Ludzie Honoru
- TOCA Race Driver 2
- Trackmania - Power Up!
- True Crime Streets of L.A.

Specialite
- Branżoliada
- Championship Manager po sieci

Exclusive
- Wywiad z Rafałem Błachowskim
- Wywiad z twórcą Earth 2160

Picturama
- Blood Rayne 2
- Doom 3
- Ghost Recon 2
- Playboy: The Mansion

Słoik z formaliną
- Championship Manager - opis serii
- Europa Universalis - opis serii




| Damian "Ferrante" Wielgosik

True Crime Streets of L.A. (recenzja)


Dobrych gier akcji, w których byliśmy po stronie prawa trudno policzyć na palcach jednej ręki. Zazwyczaj producentom wychodziły gry, o których spokojnie mogliśmy zapomnieć i odstawić na półkę, a w ostateczności – pozbyć się ich nieodwracalnie. Zmienić stan rzeczy miał True Crime Streets of LA, gra, której bohaterem jest dla odmiany policjant, a przy okazji lalusiowaty goguś, człowiek od wszystkiego, indywiduum, którego charakterystyczna dla Amerykańców nachalność i pewność siebie, przewyższa zdecydowanie Michała Wiśniewskiego na scenie, czy też polskich polityków podczas obrad w Sejmie. Poznajcie go.

 

Nick Kang, bo o nim mowa, pasuje jak ulał do tego typu gier, jak True Crime. W zasadzie mogę pokusić się o stwierdzenie, że True Crime bez Kanga, to jak jajecznica bez żółtek. Nick jest to osoba idealna dla fabuły wciśniętej do gry. Bo przecież jak można sobie wyobrazić bardzo średniej klasy film kryminalny produkcji, co ważne, amerykańskiej, bez sterylnej fabuły, i pożal się Boże, zarozumiałego policjanta, przed którym nawet setka przeciwników ległaby na łopatki w bezpośredniej walce. 

 

Nick w akcji. Zdecydowanie najlepszy element gry i najlepiej wykorzystany engine w tymże elemencie.
Nick w akcji. Zdecydowanie najlepszy element gry i najlepiej wykorzystany engine w tymże elemencie.

 

Jak pewnie się już domyślacie, True Crime to swoista imitacja filmu kryminalnego, którego akcja rozgrywa się tam, gdzie samochody giną z ulicy co kilka minut, a lokalnych starć gangów jest więcej niż zebrań kółek różańcowych. Oczywiście chodzi tu o Los Angeles, na terenie którego Nick Kang rozwiąże, o ile się postaracie, banalną historię, z kamienną twarzą przejdzie flirt z partnerką, a gdy pora będzie odejść na emeryturę, zrobi to na rzecz samego Snoopp Dogga (po znalezieniu ukrytych, 30 kości).

 

Naszego bohatera poznajemy w momencie, kiedy ten wstępuje do elitarnego oddziału policji w Los Angeles - Elite Operations Division. Organizacja ta działa nawet podobnie z zasadami Kanga - nie ważne jak, byle skutecznie. Kangowi zaraz po swojej nominacji, jak można się domyślić z doświadczeń z płytkich filmów sensacyjnych, zostaje przydzielony partner, a raczej partnerka. Oczywiście nasz indywidualista, już na początku nie widzi żadnej możliwości współpracy. Jednak współpracować będzie musiał. Współpraca ta, co znów standardowe, przeniesie się wkrótce, także na płaszczyznę prywatną. Pozostaje nam już tylko, z pozoru trudna do rozwiązania, zagadka. Tutaj policjant z miasta aniołów trafią na serię wymuszeń przez chińską mafię. Kang, facet mający nosa do typków spod ciemnej gwiazdy, wpadł na trop, podczas pobytu w restauracji, która stała się celem gangsterów z dalekiego wschodu. Chyba nie muszę już wspominać, że Kang nie był bierny sytuacji, którą zastał na miejscu, i szybko zareagował, robiąc skośnookiemu panu mały lifting twarzy? Banalna z pozoru sprawa, jak się dowiemy w miarę upływu czasu, okazuje się pierwszym etapem w infiltracji chińskiej mafii, która odpowiedzialna jest nie tylko za haracze...

 

Ogólnie rzecz biorąc historia nam przedstawiona wydaję się bardzo płytka i taka jest. Uporządkowując po kolei wszystkie przerywniki filmowe, otrzymalibyśmy kilka, bardzo cienkich odcinków jakiegoś serialu sensacyjnego. Gra podzielona jest bowiem na kilka rozdziałów, po 6-10 misji. Cóż powiedzieć - ogólnie nasze zadania dzielą się na 3 kategorie - skradaj się, walcz wręcz, strzelaj no i jedź, ale jest już wliczone w rodzaj gry. Wymienione elementy zrealizowano tak sobie (czyt. bardzo średnio, z licznymi niedoróbkami), lecz kategoria błędu nie dorasta tu nawet do pięt, największemu mankamentowi - grafice. True Crime miał przecież bić na głowę GTA III i VC. Były ładne trailery, zapowiedzi. Wszystko to "jakoś" wyglądało. Niestety jednak grafika i system fizyki są tu żywcem wyjęte z wersji na konsole, która przecież jakąś rewolucją na next geny nie była. Graficznie True Crime jest brzydkie, mało szczegółowe i odrzuca. Pod tym względem przypomniało się mi nawet Interstate '79, w którym grafika była podobna. A przecież między tymi grami jest różnica 4 lat?!. Jedyne co cieszy to, to że do naszej dyspozycji dostajemy wiernie (oczywiście w miarę możliwości engine'u) odwzorowane Los Angeles. Naprawdę z przyjemnością przejeżdżało się obok takich ikon miasta, jak Staples Center czy Hollywood.

 

No dobra stary poddaje się. Twoja aparycja powaliła mnie, więc nie ma sensu dalej męczyć tej kobiety.
No dobra stary poddaje się. Twoja aparycja powaliła mnie, więc nie ma sensu dalej męczyć tej kobiety.

 

Co do misji, to nie będę oszukiwał, że są względnie łatwe. Szczególnie te, które polegają na powaleniu naszych przeciwników którymś z ciosów karate, ewentualnie tym, co Kang zdołał opanować w czasie lat praktyk. Z założeń, by wygrać powinniśmy, a wręcz musimy używać jakiś skomplikowanych combosów - czyli sekwencji ciosów. Niestety są to tylko założenia twórców. Tak naprawdę Nick leje po mordach każdego, podczas gdy my używamy tylko jednego, dwóch klawiszy odpowiedzialnych za walkę. Podobać, i to bardzo, może się nasza ingerencja w otoczenie podczas walki. Kang bądź jego przeciwnik mogą spaść na stolik, parawan itd. które ulegają zniszczeniu w zależności od siły jaką użył na "spadającym" przeciwnik. Na przykład gdy walczyłem we wspomnianej restauracji, w której zaczynają się nasze zmagania z Triadą, rozwaliłem wręcz cały wystrój lokalu. Na ziemie leciały kubki, zbijały się szyby, łamały stoły. Bardzo sympatycznie to wygląda, i gdyby sama walka nie byłaby tak banalna, wolałbym, co jest niezbyt  ambitnym rozwiązaniem dla policjanta, tylko i wyłącznie walić się po gębach.

 

Najtrudniejsze zadania przed nami postawione, to raczej te związane ze skradaniem się. Polega to mniej więcej na tym, że niczym w Hitmanie (choć zasób środków do tego jest znacznie ograniczony) musimy dostać się do danej lokacji, przedtem jednak eliminując po kolei przeciwników, tak by nikt nas nie usłyszał. Tryb ten na początku każdej misji sprawia kłopoty, gdyż często nie można przewidzieć, czy czasami zza ściany, ku naszemu zaskoczeniu, nie wyjdzie któryś z mafiosów.

W trybie strzelania wprowadzono dość nowatorski system autocelowania. Otóż używając tegoż, nie musimy się zbytnio martwić o to, czy kogoś "ucelujemy". Nie ukrywam, że jest to pomoc, tylko nie wiem zbytnio dla kogo? AI naszych "strzelających" adwersarzy jest tak głupie, że nawet z odległości jednego metra ich kule, o dziwo nas mijają. Autorzy najwyraźniej zrozumieli nieudolność komputerowych graczy, i specjalnie udostępnili nam tylko jedną broń, chyba tylko dlatego, byśmy w przypływie poirytowania nie wyżyli się na nikim zbytnio. W dodatku broń Kangowi się nie kończy. Możemy więc strzelać dowoli, a rachunek za amunicję pokryją władzę LA. Wszakże Nick Kang to policjant wzorowy, i na szkodę miasta nie będzie działał...

 

Te edycję mapy sponsorowała Motorola.
Te edycję mapy sponsorowała Motorola.

 

Choć oby na pewno? Tym, którzy stęskniliby się za "radosnymi" działaniami bohatera serii GTA, nikt nie broni wyjść na ulice LA i strzelać do niewinnych przechodniów. Kraść samochody też można. Jednak jest w tym wszystkim jeden haczyk. Czym więcej naszej działalności kryminalnej, tym mniej specjalnych punktów, które odpowiadają za ilość żyć naszego policjanta czy też za kupno lepszej broni... W grze funkcjonują też punkty oceniające nasz styl działania. Jeśli robimy coś ewidentnie źle, odejmuje się je nam. Jeśli wykonamy coś w sposób wręcz podręcznikowy - możemy cieszyć się dodatnim bilansem. Jakie to ma znaczenie? W zależności od liczby naszych punktów, inny jest filmik końcowy.

 

Jako że czarna działalność naszego gliniarza nie popłaca, lepiej skupić się na tym, co wchodzi jeszcze w skład naszych policyjnych obowiązków. Otóż między misjami otrzymujemy nieograniczony czas na dowolne zwiedzanie  Los Angeles. W trakcie beztroskiej przejażdżki oprócz zwiedzania mamy do wyboru także patrol uliczny. Polega to na tym, że przez radio zostajemy zawiadamiani o jakieś ulicznej rozróbie, której uczestników musimy oczywiście wsadzić, wiadomo gdzie... Zazwyczaj, gdy przyjeżdżamy na  miejsce, zostajemy świadkami napadu, szantażu strzelaniny, bójki czy też sąsiedzkiej sprzeczki. Dobry w tym, by rozluźnić atmosferę jest zazwyczaj strzał ostrzegawczy. Gdy już uczestnicy tego typu incydentów poddadzą się, zakładamy kajdany, i jazda, jak to w Krakowie na meczach zwykło się mówić. Inna sprawa gdy trafimy na jakiegoś nadgorliwca, który mimo wszystko nie uległ urokowi Nicka Kanga, musimy wziąć nogi za pas (tudzież 4 kółka) i gonić nasz cel. Z tymże raczej nie ma problemów. Dobry strzał w koła zazwyczaj pomaga.

 

Grając w True Crime: Streets of LA często wolałem pojeździć sobie po mieście, niżby oglądać twarz Nicka w kolejnej brawurowej inaczej, misji. Pomagało mi w tym duże bogactwo samochodów, jak i ogrom miasta. Choć system sterowania autem wydaje się być tu mocno upierdliwy i przy wyższych prędkościach czułem jakbym sterował samochodem na radio, bardzo fajnie jeździło się po autostradzie, czy też obok prawdziwych miejsc Los Angeles, które większość z nas może odwiedzić tylko wirtualnie.

 

Staples Center w grze.
Staples Center w grze.

 

A tak wygląda prawdziwe L.A. widziane z bliska (thanks to Kamil [Saiid] Erenc).
A tak wygląda prawdziwe L.A. widziane z bliska (thanks to Kamil [Saiid] Erenc).

 

W tego typu grze jak True Crime istotnym elementem jest muzyka. Mamy tu do czynienia z prawdziwą wręcz mieszanką. Począwszy od hip hopu, a na metalu kończąc. Osobiście - przykro mi - ale kawałki Alice in Chains czy też Spinehank nie przypadły mi wielce do gustu. Konkurencyjne GTA w kwestii muzyki po prostu wymiata i True Crime nie mogło ustrzec się porównania. Wynik niestety dla niej brutalny - muzyka jak dla mnie, powtarzam, przeciętna. Wykonawcy tacy jak m.in. Prototype, Distillers czy Big Tray Deee dadzą się słuchać nie powiem, tylko problem w tym, że mogło być lepiej.

 

W ogóle gra powinna mieć wydrukowane na pudełku: "tak, tak, zdajemy sobie sprawę, że zrobiliśmy połowę tego, co powinniśmy zrobić". Wszystko tu jakieś niedopracowane. Fizyka pojazdów woła o pomstę do nieba, zresztą w zasadzie to jej nie ma. Wkurza też sterowanie, które rozwiązano w dość dziwny sposób, uciekając od dobrego standardu jaki narzuciła seria GTA. O dziwo jest też multiplayer, który oferuje zabawę tylko 4 graczom. Element myślę, że na doczepkę, zrobiony chyba najniższym nakładem sił, bo w dodatku często awaryjny.

 

Wiele osób po premierze konsolowej straciło nadzieję w True Crime. Do tego grona zaliczałem się i ja. Nie jestem zaskoczony faktem, że gra nie spełniła moich oczekiwań. True Crime: Streets of LA jest to program na 2-3 dni i ani godziny więcej. Choć nie ma błędów uprzykrzających rozgrywkę, to nie ma też pożądanej grywalności. Na szczęście zostaje nam GTA, a co zostaje po True Crime? Chyba tylko wysoka cena i wspomnienie Nicka Kanga. ¤

 


Ocena: 5/10
Rodzaj gry: Gry akcji - TPP
Producent: Luxoflux
Dystrybutor: Licomp Empik Multimedia
Cena: 169.00 zł

Testowaliśmy na: 2,1 GHz 256 RAM, GF4 64 MB - lekkie zawirowania...






Załoga G poleca!


 Świeże bułeczki
Świeże bułeczki
Zgodnie z zapowiedzią - wracamy do tytułu "Świeże bułeczki", zamiast "Świeże giereczki". Myślę, że oddaje on lepiej sedno ...
 Świeże bułeczki
Świeże bułeczki
Zgodnie z zapowiedzią - wracamy do tytułu "Świeże bułeczki", zamiast "Świeże giereczki". Myślę, że oddaje on lepiej sedno ...
Cepeliowski charakter
Cepeliowski charakter
Z Witem Szostakiem o inspiracjach książkowych, literaturze, góralskiej mentalności, baśniach, Rumcajsie, starości i śmierci rozmowę poprowadził Vesemir. Zapraszamy ...

Załoga G działa na serwerze firmy PRX.
» dowiedz się więcej o firmie PRX.pl
2004 © Copyright ZalogaG.pl. All rights reserved.
Prenumerata  |  Redakcja ZG  |  Reklama  |  Rekrutacja