 |
 |
20 kwietnia 1999 roku w Columbine High School w stanie Colorado dwóch nastolatków, Eric Harris i Dylan Klebold, urządziło masakrę, strzelając do wszystkiego, co stanęło im na drodze. – Podobno nałogowo grali w Dooma! |
 |
Doom, doom, doom… We are all doomed…
Pamiętam doskonale czasy liceum, gdy zostawało się po lekcjach w pracowni informatycznej (sic!) i oddawało niczym nieskrępowanej rzeźni w Dooma. Bez znaczenia było, że strzelało się do jakiejś latającej kulki z rogami, która w istocie była jedynie okropnie brzydkim zlepkiem pikseli. Tak, czasy mojej komputerowej młodości pozbawione były tych bezsensownych pytań o idee przyświecającą zabawie. Zresztą problem brutalności gier komputerowych dopiero się rodził i dopiero miano Dooma okrzyknąć nowym szatanem naszych czasów.

Uuuuuuuuuuuu! |
No i stało się. Dzięki alchemicznej precyzji w dozowaniu materiałów zwiastujących nadejście najnowszego dziecka Id Software, Doom 3 stał się najbardziej oczekiwaną grą komputerową ostatnich lat.
Let the bodies hit the floor…
Chodzi o to, że biegamy z wiklinowym koszykiem po Marsie i zbieramy jajka, które znoszą biologicznie zmutowane kury, musimy zdążyć, zanim nadejdzie wielka kura i wszystkich wyrżnie, od tego też zależą losy naszej planety… Aiiii
Powiedzmy sobie szczerze, we wszystkich grach firmowanych przez Id Software fabuła była rzeczą kompletnie drugorzędną. Czy mówimy tu o Wolfensteinie, Doomie, czy Quake’u. We wszystkich tych tytułach fabuła była dodatkiem, na który i tak nikt nigdy nie zwracał uwagi. A czy mogło być inaczej? Dość infantylnie brzmią wszelkie „opowieści dziwnej treści” w rodzaju historii o samotnym żołnierzu ratującym ludzkość przed złem. Kto grał w Dooma czy poczciwego Kwaka i przejmował się pytaniem, po co? Po co zarzynam tych wszystkich wrogów? Nieważne, po co, ważne żeby zabijać! Ot i cała filozofia!
Ideą przyświecającą wszystkim grom Doomopodobnym była zawsze niczym nieskrępowana rzeźnia. Chodziło o to żeby zabić jak najwięcej wrogów i w jak najbardziej spektakularnych okolicznościach. Któż z nas nie pamięta jak to w Quake 3 strzelało się z wyrzutni rakiet do przeciwników tłoczących się w wąskim, ciasnym korytarzu i wspaniałego efektu wbiegania w rozbryzgujące się dookoła flaki? Grało się też, żeby odreagować dwóje z matmy, czy ględzenie jędzy od polskiego. A także wszelki inne „kłopoty”, jak na przykład to, że po lekcjach przyfikał do nas jakiś frędzel, któremu coś się pomieszało pod kopułą.
No ale dobrze, przybliżmy te wyżyny „inwencji” fabularnej, jakie serwują nam twórcy Dooma 3. Jest więc baza wojskowa na Marsie, a gdzieżby indziej, no i są „dziwne” w niej wydarzenia. Żeby zbytnio nie przedłużać w tym momencie wchodzisz ty graczu, a twoim celem jest… tak, tak rozniesienie wszystkiego w przysłowiową perzynę.
Wow! Ale graficzka! (No i muzyczka)
Co tu dużo mówić, ale Doom 3 graficznie prezentuje się doskonale. Bez wątpienia wykonanie postaci, dokładność tekstur, czy też animacja zasługują na najwyższe laury. Pierwszy raz widzę też w grze tak doskonale wymodelowaną broń.

Eee, hejooooo... |
Już sam początek gry i powielony po Half Life motyw z kierowaniem się do kolejnych stanowisk dla nowo przybyłych, pokazuje nam niesamowite wręcz możliwości graficzne nowego Dooma. Postacie wyglądają niemal jak żywi ludzie, tak, jakbyśmy występowali w jakimiś interaktywnym filmie. Jeśli dodamy do tego wspaniałą grę oświetleniem otrzymujemy coś, czego jeszcze nasze oczy w grach komputerowych nie widziały.
Oczywiście tak niesamowite efekty zostały okupione ogromnymi wymaganiami sprzętowymi. Nie ma się co łudzić, że grając na sprzęcie spełniającym minimalne wymagania doświadczymy tych wszystkich wodotrysków, które przygotowali autorzy. Niemniej, jako że grałem w Dooma na dwóch skrajnych konfiguracjach, muszę przyznać, że choć różnice były i to dość istotne, to jednak nawet w niskiej rozdzielczości i małej liczbie detali Doom 3 wygląda naprawdę dobrze. Warto tez powiedzieć, że nie ma co włączać trybu Ultra High, ponieważ obciąża mocno kartę, a różnice miedzy High i Ultra High są po prostu niezauważalne.
|  |
To samo tyczy się efektów dźwiękowych, które doskonale budują klimat grozy i napięcia towarzyszącego naszej wędrówce przez mroczne korytarze bazy marsjańskiej.
Nad wykonaniem audiowizualnym Dooma nie ma zresztą większej potrzeby się rozwodzić. Wiadomo było na długo przed premierą, że silnik graficzny Dooma skopie tyłki wszystkim maruderom i, co tu dużo mówić, należy wsadzić dupsko do wiadra z lodem i rozkoszować się grafiką.
Rzeźnia A.D. 2004
No właśnie, jak to jest z grywalnością. Powiem szczerze, że… nijak. Twórcy Dooma zapomnieli, że ich gry nigdy nie miały nikogo straszyć, czy bawić się w jakieś kalki Resident Evilów czy innych temu podobnych gier. Gracze oczekują rzeźni, a nie pełnych gaci. Tymczasem od samego początku Doom 3 rozwiewa wszelkie nadzieje na starą dobrą rozwałkę.

Jakiś problem synek? |
Oczywiście masakrujemy hordy wrogów, wycierając nimi podłogi Mars City, ale przy tym mamy pełne pory, a serce wali jak głośniki, gdy sąsiad zapuszcza nowe umcy umcy w swoim odpicowanym maluchu.
Dlatego wszystko zależy od tego, co kto lubi. Ja preferuję rzeźnie w najczystszej postaci. Bez stresu, krew na ekranie, flaki wrogów porozrzucane dookoła, czyli ogólnie old-schoolowe klimaty rodem z Kwaka, czy starego dobrego Dooma. Perspektywa pełnych gaci raczej średnio mi się uśmiecha, więc… Najnowszy Doom od strony czysto rozrywkowej nie przypadł mi do gustu. Nie oznacza to bynajmniej, że twórcy się nie wywiązali. Po prostu, jeśli lubicie być straszeni i sprawia wam to przyjemność, to tak, ta gra jest dla was.
A teraz finał, finisz, koniec i kropka…
Nie będę owijał w bawełnę, niczego wielkiego po Doomie się nie spodziewałem i też niczego wielkiego nie uświadczyłem. Jedyne, co jest warte uwagi w przypadku tej gry, to rzeczywiście znakomita grafika. Trzeba zdać sobie sprawę z faktu, że twórcy Dooma koncentrując się przede wszystkim na jakości wykonania, we wszystkich pozostałych elementach gry poszli na kompletną łatwiznę. Dlatego fabuła, jaka jest, każdy widzi. Brak jej inwencji, błysku, brak jej świeżości. Twórcy świadomie idą w klimaty rodem właśnie z Resident Evil bo o wiele łatwiej jest odwołać się do schematu, nakreślonego wcześniej szablonu, niż wymyślić coś świeżego.
Premiera Dooma 3 dla laików z gazet codziennych mogła się wydać jakimś wydarzeniem kulturalno-rozrywkowym, czy kolejnym zjawiskiem pop kultury. Ale nie dla nas, żądnych krwi i przemocy graczy. My doskonale wiemy, jakie jest miejsce firmy Id Software na mapie świata gier komputerowych. Tytuły takie jak Doom, Quake, czy Wolfenstein przeszły do historii jako gotowe wersje demonstracyjne najnowszego i najlepszego w danym okresie silnika graficznego dla gier typu fpp/tpp. Za to właśnie cenimy Id Software.
Dopiero inni deweloperzy wykorzystując silnik Dooma 3 pokażą nam tytuły z naprawdę dobrą fabułą, czy innowacyjnym pomysłem, czymś odświeżającym już nieco zmurszały gatunek gier fpp.
Stawiam 8. Tylko ze względu na grafikę i wkład w rozwój gier FPP ku jeszcze większemu urealnieniu ich strony wizualnej. Fabuła i pomysły jakie serwują nam podczas zabawy twórcy, są koncertem powtórzeń i zapożyczeń, czyniących niejednokrotnie (fabuła) z widza kompletnego idiotę. I choć kochamy flaki i prucie z karabinów, to debilami nie jesteśmy… prawda???? Ament! ¤
|